niedziela, 21 lutego 2016

Cosiek #2 *Smutek*

 11.10.2015r.
Z dedyktem dla Riri :*


Czemu zawsze żeby powstało coś pieknego, musi się zdarzyć coś smutnego?? Czemu do szczęścia potrzebny jest nam smutek?? Po co ludziom cierpienia?!?! No pytam się po co?! Przecież nie musi tak, być a sami to sobie wmawiamy.
  Te całe cytaty:

*(NAD KAŻDYM ZDJ. SĄ MOJE PRZEMYŚLENIA DO ZAWARTEJ NA NIM TREŚCI)
Niska samoocena, stwarzanie sobie niepotrzebnych problemów i zmartwień...

Totalna załamka...


No trochę prawdy..


To niestety szczera prawda, ale trzeba umieć okazywać emocje, okazywać smutek, rozmawiać. Jeśli coś w sobie tłumisz to powiększasz temu moc!!


Powiązane z powyższym. Nie nakładaj maski! Wyżuć ją i żyj sobą! Tak.. na początku jest to cholernie trudne, ale nagroda potem jest 100 razy lepsza!! (STWIERDZAM Z WŁASNEGO DOŚWIADCZENIA;))


Lecz jest takie magiczne lekarstwo..


Z takim podejściem to na pewno..



Tu się po części zgodzie:




Życiowe...







Nie rozumiem przecież to nie ma sensu..? Żeby coś spodobało się odbiorcą trzeba pokazać jak najtragiczniejsze sytuacje,  pełne negatywnych emocji.. Później stworzyć z tego romantyczną histotorie.. Matko?! Czy bez rozstania? Bez raka?! Bez śmierci?! Bez bólu?!  Dało by się napisać coś równie pięknego??? Dało by się?? Dało.. Ale żadko kto to potrafi..:( Jest tak, ponieważ szczęściem nie da się pokazać tego co jest jego przeciwieństwem.
Teraz trochę co do życia. Mamy je tylko jedno. Więc po co tracić je na przykre sytuacje, ograniczać się?? Naprawdę nie lepiej założyć te pojechane różowe okulary i nie przejmować się najmniejszą bzdurą!?!? Smutek ma różne rodzaje. Od, bo mama nie dała mi kasy na lizaka, bo chłopak mnie nie chce lub jestem okropna, beznadziejna, pokłóciłam się z przyjaciółką, moi rodzice nie żyją, zgubiłam "coś" po drodze, jestem samotna, przezywają mnie, mam problemy w szkole, nie radze sobie, moje życie straciło sens, krzyczą na mnie, jestem chora, głodna, wszystko się sypie.... Powodów są tysiące. Wszystkich wymienić się nie da :/ I jakby co. Ja się nie śmieje. Rozumiem. Każdy jest inny. Niektórzy mają serio powody, a inni sami nasilają coś nieistotnego. Są osoby, które bardzo potrzebują pomocy, bo wogule sobie nie radzą. Jeśli niestety jej nie otrzymają lub jest mało skuteczna to blizny zostają już na zawsze. Nie tylko te na ciele, ale także gdzieś w środku. Zdażają się osobowości, ponieważ "przypadkiami" ich nie nazwę, które nie mają zamiaru poprzestać na samo okaleczaniu, albo nawet w to się zacząć "bawić". Po prostu kończą ze sobą na raz. Na przykład ostatnio tak dużo mówiono o Dominiku Szymańskim. Chłopak nie dał rady i zawis na sznórówkach!! Przez kogo? Przez swoich rówieśników... Przez panią nauczycielkę. Ludzie od miał 14 lat! Tyle samo co ja i niektórzy z was.. Dokuczali mu, nękano go, przezywano od "pedziów"! On po prostu nie dał rady.... Dorośli może nie w tej sytuacji, ale śmieją się z problemów dzieci. A dziećmi jesteśmy do 18 roku życia. I wiecie co? Mówiąc "-Dziecko ty nie wiesz co to są prawdziwe problemy!" mają, nie mają tutaj racji. Jak na swój wiek, jak dla nas, to co nas martwi, dołuje to są nasze prawdziwe problemy. Jeśli ty tak sądzisz to tak jest. Jeśli dla nastolatków nieodwzajemniona miłość to powód do smutku, a według babci czy matki błachostka, to jest prawdziwy problem. Jeśli dla 7 letniego chłopca nie dostanie materialnego prezentu na urodziny to powód do smutku, a dla nas małe gówno, za przeproszenie, to także jest jego prawdziwy, prawdziwy problem. Ale wszystko zależy od osoby, charakteru i psychiki. Dziecku można wytłumaczyć i tak zapomni prędzej czy później, ale znającej świat nastolatce raczej trudniej pomóc. Oczywiście brak słodyczy nie równa się z utratą bliskiej osoby.
Teraz tak siedze i zastanawiał się co by tu dopisać..hmmm.. Może powiem, że sama nigdy nie żyłam w świecie aż takich problemów, smutków i takich tam. Niektórzy niestety doświadczają ich od najmłodszych lat. Ostatnio czytałam artykuł o tym, że coraz młodsze dzieci popełniają samobójstwa... Głównie robią to dlatego, bo chcą przekazać jak im źle. Bo tata bije mamę na przykład. Im jest smutno z tego powodu. Jak juz niewiedzą co robić to tak się to kończy. Tyle, że nie zdają sobie takiej sprawy, że to już na zawsze. Ich główki myślą, że to na chwile, a potem już będzie dobrze. Dużo tych artykółów było, aż szkoda gadać...
Zaraz, zaraz przecież miałam pisać o smutku, a nie o jego skutkach...
Tym czasem w Wikipedii:


Smutek – negatywny stan emocjonalny, charakteryzujący się poczuciem krzywdy i cierpienia.
Objawia się on poprzez tymczasowe przygnębienie oraz mniejszą energię. Smutek jest uważany za przeciwieństwo szczęścia, utożsamiany z żalemnędzą i melancholią. Bardzo często towarzyszy mu płacz i zamknięcie w sobie.
Uczucie to może stanowić tymczasowe obniżenie nastroju, bądź też być objawem depresji charakteryzującej się stałym i znacznym obniżeniem samopoczucia, prowadzącej do zakłócenia zdolności do funkcjonowania w codziennym życiu.

Smutek nie jest przeciwieństwem szczęścia. Jest jego brakiem.

~moja katechetka ;)


 Ja to widzę tak:






Więc pamiętaj zawsze jest jakieś rozwiązanie 😘 
Nie można sie poddawać!
Napewno znajdziesz tą osobe, która będzie w stanie ci pomóc !!
Chyba, że sam sobie odbierzesz tą szanse...

Osobiście znam oba typy ludzi - tych którzy dali sobie z tym rade i tych którzy się poddają.
Sam zadecydujesz, w której grupie chcesz się znaleść!

Jakby co pisz do mnie {zakłatka KONTAKT}

!!

Powól, że przytłocze pewną popularną myśl:
"Upadłaś? Powstań! Popraw korone i zapierdalaj!"

Nie daj sie innym oni nie rozumieją!

Wierz, że warto
*0*

~wasza Moniczka:-)


21.02.2016r.
Moja nieobecność jest nie do wyjaśnienia, poprostu, dużo sie wydarzyło..
Ale jestem i postaram sie coś jeszcze  uratować!!