wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 11

Obudziłem się i luknołem na zegarek. O Boże jak późno! Szybko pobiegłem do pokoju by się spakować. Godzinę później złapałem walizkę i kilka innych toreb '' Boże jaką ze mnie baba.. " pędząc w stronę wyjścia. Zamknąłem drzwi . No nie przecież moje auto zostało pod karaoke... No nic, trzeba wezwać taksówkę.
-Halo?-odezwał się taksówkarz.
-Halo,  dzień dobry poproszę taxi na. Pasquarelską 69. -Ta ulica to zbieg okoliczności...,Ale numer to sprawka moich rodziców. Nie pytajcie mam dziwną rodzinę.
-Dobrze zjawie się za 15 minut.
-dowidzenia-rozłączyłem się.(od aut: właśnie moje szalejace siostry przewróciły choinkę hahahaha-,- ) Po paru minutach . Wsiadłem i zapakowałem menele. Kierowca zerknął na mnie przez lusterko.
- O to znowu pan!
-Przepraszam my się znamy? -Trochę mnie to zdziwiło.
-Odwoziłem Pana kilka dni temy do szpitala.
-Aaaa... Nie pamiętam.
-No nie dziwię się, musiało się stać coś strasznego bo pan był na prawdę zdenerwowany.
- Możliwe, siostra miała wypadek. Ciężki stan...
-Rozumiem.-zapadła cisza zakłucona przez radio -Jesteśmy! 20 €.
-Co?
-Ostatnio był pan tak zdesperowany,  że zapomniał zapłacić.-kierowca dziwnie na mnie popatrzył-Ale dla stałych klientów zniżka 50%.-dałem mu dyche i wysiadłem. Na lotnisku był wielki tłok. Nagle ujrzałem ojca Violetty.  Podeszłam do mężczyzny.
-Dzień dobry! Co pan tu robi?
-Dzień dobry,  dzień dobry. Staram się dostać jeszcze bilet na dzisiejszy lot do Hiszpanii,bo dostałem na jutro. Mam dziś ważną konferencję. Cholera...
- Ja mam bilet na dziś. W sumie jeden dzień w tył nic nie zmienia... Wymieńmy się!
-Naprawdę?! Dzięki! Dobra dawaj! Dzieki! Masz!-i w trzech susach znalazł się w sali odpraw (czy coś takiego). No więc co?  Dobra wracam do domu. Lot mam jutro na 16.00. Znów zadzwoniłem po taxi. Nie zgadnijcie kogo spotkałem.
-Oooo?! My mamy jakieś szczęście do siebie. To gdzie tym razem?
-Do karaoke...-przerwał mi.
-Stamtąd odebrałem Pana po raz pierwszy, pamiętam.
-No dokładnie.
-Skoro tak często się widujemy to przejdźmy może na ty?
-Federico
-Jenson, miło mi.
-Myślę,  że się już raczej nie spotkamy, bo właśnie jadę po auto.
-Szkoda ale auta się psują.
-W sumie jutro też jadę na lotnisko może zadzwonie-powiedziałem gdy byliśmy obok karaoke.
-Mam nadzieję!
-Dowidzenia.. O właśnie tu 5€ dla pana.
-Jakiego Pana przecież jesteśmy na ty.
-No masz, bo się spieszę-wysiadłem i zabrałem walizki. Włożyłam rękę do kieszeni... o nie zapomniałem kluczyków.Wyjąłem,  więc telefon....

LUDMIŁA:
Poszłam się spakować. Jutro mam wylot.  Mama leci ze mną w końcu miała tam też swoich znajomych i swoje życie. Strasznie mnie ciekawi jak to teraz wygląda. Zadzwonił telefon mamy, odebrała i dała na głośnik gdyż przygotowywała się do wyjazdu.
-Halo?
Głos w słuchawce odpowiedział:
-Witam,  tu doktor Marco Pollo-o to właśnie prowadzący ojca. Ciekawe co tym razem-ten numer podał mi pan Władimir , by jego właścicieli informować o stanie swojego zdrowia.-Mama na te słowa oniemiała. Wzięła słuchawkę do ucha i ściszyła. Dalej nic nie słyszałam. Po paru minutach oznajmiła iż nigdzie nie jedzie. Szybko wybiegła z domu. Nie wierzę! Tak nas skrzywdził a ona go wciąż kocha?!
Nie rozumiem... Tyle cierpiałyśmy przez tego łajdaka, bo lepiej go nazwać nie moge!! A on wciąż go kocha.  Taka miłość musi mieć ogromną siłę. Ja na pewno bym go znienawidziła. Nic nie rozumiem... tyle płakała , starała się zapomnieć,a nawet jej sięto prawie udało, nagle on jakby nigdy nic po prostu wraca. Zadzwoniłam do Naty:
-Cześć!-odezwała się moja przyjaciółka
-Siema, siema,możesz do mnie przyjść?  Muszę się komuś wyrzalić...
-Co się znów stało??!-wtrąciła.
- Chodzi o moich rodziców...to będziesz czy nie??
-Idę, już ide...-rozłączyłam się. Usiadłam na parapecie w pokoju i wzięłam do ręki nasze zdjęcie.

####################################
JEST!
Udało się!
Uff...zdobyłam dostęp jejjjj!!
Fede hłe hłe ten to ma szczęście .
Podobnie do mojej choinki...
Jak podobał się rozdział?
Czekam na relacje i różne sugestie!



       CZYTASZ=KOMENTUJESZ



3 komentarze:

  1. Jezu.
    Jaki mam zryty łeb.
    Zamiast Pasquarelska przeczytałam Paskalska.
    Muszę przyznać. Uśmiałam się. Fede ma szczęście.
    Serio? Co za dzieci. Jak można przewrócić choinkę?
    Jutro wejdź do mnie.
    Piękny roz.



    MECHI♥♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie, nie powiem, że nie ;)
    Siostry przewróciły Ci choinkę?
    Spoko mój czteroletni brat jest nią tak zafascynowany, że nie pozwala nikomu do niej podchodzić <3

    Ach ten Fede wieczny pech <3

    Pasquerelska 69 XD
    Hahahahaha XD
    I ten zbieg okoliczności <3

    Lu i jej problemy z ojcem ;(
    Współczuje jej i mam nadzieje, że Naty ją wesprze ;(

    A no i WHERE IS FEDEMILA ?!

    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh ach to rodzeństwo...

      A Fedemila zacznie pisać swoją histerię już od następnego rozdziału!
      To może dziwnie zabrzmieć, ale czytając twój kom wpadłam na pomysł jak skończy się ta historia, ale spokojnie to nie nastąpi tak prędko!

      moniczka:-)

      Usuń